Umarł bloger

Od kiedy istnieją blogi, blogerzy umierają każdego dnia. W sposób spodziewany lub w sposób niespodziewany zostają bezpowrotnie i bezapelacyjnie odwołani sprzed swoich komputerów. Pozostaje po nich porzucony sprzęt: jakiś laptop, myszka, biurko, krzesło, kubek z kawą, filiżanka herbaty, niedokończona puszka piwa. Pozostawiają za sobą nie tylko osierocone rodziny, ale również osierocone blogi, pogrążone nagle w śmiertelnym milczeniu. Ile takich osieroconych blogów nosi w swoim łonie internet? I jak długo będą tak milcząco dryfowały po jego bezkresie?

Jeśli rodzina lub bliscy znali kody dostępu do takiego umarłego bloga, pozostawią na nim ostatnią notkę, internetowy nekrolog blogera, który odszedł. Odszedł? Czy został zabrany? W sposób spodziewany? Czy nagle, być może w środku jakiegoś internetowego flejma, w środku jakiejś internetowej naparzanki? Czy przed wiecznym zamilknięciem zdążył pojednać się z najbliższymi, z sobą samym, z Bogiem? Czy zdążył pojednać się z najbliższymi z internetu? Najbliższy z internetu – to bliźni, ten który jest blisko, na wyciągnięcie myśli, na dotknięcie słowem.

Wszystkie Twoje myśli i słowa są tutaj zapisane jak nigdzie indziej. One również – czarno na białym – będą świadczyć o Tobie przed osądem ludzkim i przed sądem Boskim, kiedy nagle znikniesz. Na wieki. Amen.



 




22.06.2012


KOMENTARZE - tutaj


.