Śniłam
właśnie, że w kolejnym nowym salonie24.pl próbowałam, korzystając ze
swojego tutejszego konta blogerskiego, zamieścić jakiś komentarz.
Obudziłam się przerażona, czy aby przez podjęcie takiej próby nie
zostałam automatycznie zarejestrowana na Facebooku, ponieważ jak dotąd
żadnego fejsbukowego konta nie posiadam, ale żadnego nie zamierzam
również zakładać. Koszmar.
*
W
swojej dziesięcioletniej przygodzie z salonem24, raz jeden, na
przełomie roku 2008/2009, zadeklarowałam chęć odejścia na bezterminowy
urlop, kiedy właściciele tego miejsca z dnia na dzień, bez żadnej
zapowiedzi, zmienili starą wersję portalu na nową. Mój sprzeciw wzbudził
wtedy nie tyle charakter tamtej zmiany, co głównie sposób jej
wprowadzenia:
Nie
podoba mi się nowy salon24. Jeszcze bardziej nie podoba mi się sposób
zamknięcia starego salonu24. To metoda jak ta z brakiem teleranka 13
grudnia pamiętnego roku. Nie podobają mi się takie metody. 27 lat temu
też mi się nie podobały. - [Que sera, sera - czyli odchodzę po raz pierwszy]
Przyjaciele
mojego bloga powstrzymali mnie wtedy przed zamilknięciem, a bloger
Blazio przy tamtej okazji przekonał mnie do archiwizowania nie
tylko notek, ale również komentarzy, które same w sobie stanowiły
wartość dopełniającą notkę, co przez pewien czas robiłam,
dopóki z salonu24 (i z mojego bloga) nie zniknęli komentatorzy, dla
których warto było podejmować trud zachowywania zapisów wymiany
myśli, w której uczestniczyli. Koniec końców zostałam i zaczęłam
pichcić notki dedykowane zdeklarowanym przyjaciołom i sympatykom
bloga:
Rzuciłam
ogólne dobranoc i zatrzasnąwszy drzwi salonu skierowałam się na
upragniony odpoczynek. W drodze do sypialni usłyszałam za sobą Znajome
Głosy. Zatrzymałam się więc i wdałam w niezobowiązującą wymianę zdań.
Jedna z żegnających mnie Przemiłych Osób, powtarzając wielokrotnie
dobranoc, dobranoc, nie dała mi zasnąć. Porzuciwszy więc myśl o spaniu,
udałam się do kuchni, by oddać się kucharzeniu. Pichcę tutaj opowiastki
dla Dobrych Znajomych. - [Od kuchni]
*
Miesiąc
czy dwa miesiące wcześniej, jesienią 2008 roku, przy okazji święta
zmarłych naszła mnie nieco prorocza refleksja nad śmiercią bloga:
Z
wyczerpania tematów. Przez zwykłe porzucenie. Rozstrzelany banem. Tak
umierają blogi. Co stanie się z moim blogiem, kiedy będę stąd odchodzić?
Czy zostawię go na pastwę internetowych drapieżców? Spalę w krematorium
skasowań? Zamknę w ciemnym grobowcu archiwum? A może umieszczę w
szklanym sarkofagu – na wieczną rzeczy pamiątkę? - [Kiedy stąd odejdę, czyli jak umiera blog]
Cztery
lata później, przy okazji śmierci któregoś z tutejszych
blogerów, napisałam z kolei jak to jest, kiedy umiera autor bloga:
Od
kiedy istnieją blogi, blogerzy umierają każdego dnia. W sposób
spodziewany lub w sposób niespodziewany zostają bezpowrotnie i
bezapelacyjnie odwołani sprzed swoich komputerów. Pozostaje po nich
porzucony sprzęt: jakiś laptop, myszka, biurko, krzesło, kubek z kawą,
filiżanka herbaty, niedokończona puszka piwa. Pozostawiają za sobą nie
tylko osierocone rodziny, ale również osierocone blogi, pogrążone nagle w
śmiertelnym milczeniu. - [Umarł bloger]
*
Czasami
więc metablogowałam sobie w powyższy sposób, zasadniczo jednak od
pamiętnego przełomu roku 2008/2009, niezależnie jakie nietrafne
decyzje podejmowaliby w tym czasie właściciele tego miejsca, tutaj
pisałam siebie jak dawniej, ale coraz bardziej głównie dla siebie,
z pełną świadomością wad i ograniczeń stale zmieniającego się
- moim zdaniem na niekorzyść - salonu24:
Jan
pisał pod lipą, Jack pisał w toalecie, ja piszę tutaj. /.../ Zapisuję
słowami kartki rozłożone na kiedyś szlachetnie niebieskim blacie mojego
bloga, obecnie upstrzonym reklamami wsuniętymi pod szkło pokrywające mój
internetowy stolik, otoczona innymi piszącymi. /.../ Panuje tutaj spory
ruch, fachowo zwany ruchem internetowym. Panuje tutaj spory szum,
fachowo zwany szumem informacyjnym. Ponieważ pisarz powinien pisać w
miejscu, które w sposób optymalny stymuluje jego twórczość, piszę tutaj,
ponieważ służą mi ruch i szum. Jean-Paul również regularnie nawiedzał
ulubione kawiarnie, aby w ich szumie tworzyć. - [Gdzie piszą pisarze]
*
No właśnie: parę dni temu zniknęły resztki pierwotnej „szlachetnej
niebieskości blogów” (nawet tej coraz bardziej pstrzonej reklamami),
która zdaniem jednego z dawnych komentatorów bardzo pasowała do
kameralnego charakteru moich tekstów. Co więcej: sukcesywnie od
dłuższego czasu coraz mniej można tutaj znaleźć kameralnych klimatów,
które kiedyś dawały zdrowy oddech od politycznego sporu. I jeszcze:
również od dawna nie widać już pierwotnego ożywionego zainteresowania
tym miejscem, ale po najostatniejszych zmianach organizacji oraz
funkcjonowania salonu24 nawet niedawny jeszcze spory ruch internetowy
będzie pewnie zamierać. Stało się żółto wszędzie i głucho wszędzie. Co
to będzie?
Dedykacja
Powyższą notkę w sposób szczególny dedykują Publicyście,
ze słowami wdzięczności za życzliwe zainteresowanie moimi
dotychczasowymi tekstami, ale też ze słowami współczucia z powodu
arogancji, z jaką został potraktowany wraz z innymi autorami tzw.
lubczasopism, będących skądinąd jednym z wielu nie do końca
przemyślanych pomysłów zarządców salonu24.pl.
08.01.2017