są takie miejsca - hotele, pokoiki małe,
gdzie śnić chciałabym ciągle, że się nie zbudziłam
i jestem miedzianym dzbankiem, filiżanką kawy
są takie chwile, kiedy pragnę przebudzenia,
oglądam swoje żyły, czy nie są pokłute;
oto ostrza komarów, hordy pokojówek --
zbyt łatwo mnie oswojono i muszę powrócić
skulona, z twarzą w poduszce, z sińcem na kolanie
i po śnie jak po stopniu wyjść o czwartej rano,
aby na jednym z dworców zapaść się w niepamięć,
stać się obłokiem pary w jakimś pustym przedziale
nie widząc oczu śledczych, nie czując ciężaru ...
.