patrzę na swoją przejrzystą skórę
widzę krew niepokój pulsuje w zgięciu łokcia
to mój wewnętrzny krajobraz
na jego ścieżkach
spotykam się z lodowatym księżycem
żegnam odjeżdżające pociągi
jestem tak przezroczysta
że można otworzyć mnie jak książkę
na przypadkowej stronie
niebo pogodne jest i nie mogę pojąć
kto zbudował pękający fundament
kruchych kości
nie mogę pojąć co to jest ciało
i co to jest
brak ciała
czym jest dusza dlaczego dym unosi się
nad odległym ogrodem zawieszonym
w szarej mgle poranka
czuję ramiona ognia
wyciągają się pełnym rozpaczy
teatralnym gestem
patrzę na swoją przejrzystą skórę
widzę krzątające się iskry
tam gdzie kiedyś krew
.